Przepraszam że nie było rozdziału,ale miałam strasznie dużo na głowie i miałam problemy z netem,aha i jeszcze przepraszam was za rozdział 6 że był taki króciutki,ale pisałam na telefonie i wydawało mi się dużo ale okazało się że jest krótki.A teraz zapraszam na rozdział
************************************************************************************* Dzień 1 czerwca
Rano obudziły mnie promienie wpadające przez okno mojej sypialni. Leżałam na łóżku i rozmyślałam: może pójdę po śniadaniu do Ramalla?,czy wyjdę z mojej choroby ? O nie zapomniałam
że dzisiaj DZIEŃ DZIECKA a ja nie mam prezentu dla Violetty.Pobiegłam do łazienki,aby się odświeżyć i ubrać.Kiedy już się ubrałam zbiegłam po schodach do kuchni po jabłko,i poszłam do centrum handlowego.Tam wybrałam prezent to był I PHON 5 .Po sklepie poszłam do Ramalla, który był w szpitalu.Zapytałam się recepcjonistki,w której sali leży Ramallo,a ona powiedziała że w sali 108.Zapukałam do drzwi i weszłam.
-Dzień dobry Ramallo.-powiedziałam
-Dzień dobry.-odpowiedział słabym głosem Ramallo.
-Jak pan się czuje ?-zapytałam
-Okropnie - odpowiedział
W pewnym momencie Ramallo zaczą nie oddychać i musiałam zawołać lekarza.Po kilku godzinach czekania w poczekalni,wkońcu przyszedł do mnie lekarz.
-I jak tam z panem Ramallo?-zapytałam.
-Niestety pan Ramallo umarł z powodu krwotoku głowy.-powiedział lekarz.
-Aha.....-odpowiedziałam drżącym głosem.
Wróciłam do domu i odrazu powiedziałam Germanowi o całej tej całej sytuacji z Ramallo.Postanowiłam powidzieć Oldze jutro o tym.
Podobało się?Komentujcie!
Viktoria Amor*
Super czekam na next
OdpowiedzUsuńdzięuje
Usuńextra NEXT <3
OdpowiedzUsuńRamallo?! Nieeeeee
OdpowiedzUsuń